Czy można dobrze się bawić na One Piece Film: Red bez przynajmniej pobieżnej znajomości serii? To pytanie na tyle mnie intrygowało, że za namową brata postanowiłem sprawdzić to na własnej skórze i wybrać się do kina.
Jasne, siedzę w tej branży od lat, więc pobieżnie wiem czym jest seria One Piece, jednak jak dotąd nie oglądałem żadnego odcinka przygód Luffy’ego i członków załogi Słomkowego Kapelusza. To rodziło obawy, że mogę nie zrozumieć większości filmu, co w ostatecznym rozrachunku będzie rzutowało na jego ocenę. Tak się nie stało, ale wróćmy do początku.
Dzień, w którym byłem kilkukrotnie zaskakiwany
Na seans One Piece Film: Red wybrałem się do grudziądzkiego kina Helios. Jestem przyzwyczajony do tego, że zazwyczaj widzowie są goszczeni długimi blokami reklamowymi - pewnie jak większość stałych bywalców kina. Przychodząc na seans zaplanowany na 18:00, na początek filmu bardzo często musimy czekać kolejne 20-30 minut. Tego dnia było inaczej. Film wystartował już o 18:01, więc każdy kto zakładał, że może się odrobinę spóźnić, na pewno mógł czuć się zawiedziony. Ja na szczęście nie musiałem przeżyć podobnego rozczarowania, na salę wbiłem minutę przed rozpoczęciem seansu.
Kolejnym zaskoczeniem była dla mnie ilość osób, które przyszły na film. Sala kinowa była wypełniona w około 30-35%. Przyszły dzieci z rodzicami, nastolatki, dorośli, a nawet seniorzy. Długie miesiące nie widziałem tylu ludzi na filmie kinowym. W tym miejscu wspomnę tylko, że tydzień wcześniej, na seansie filmu Black Adam, na największej sali kinowej, siedziałem z sześcioma innymi ludźmi, z czego połowę znałem.
Moje obawy dotyczące tego, że nie zrozumiem filmu bez znajomości serialu, zaczęły się rozwiewać wraz z kolejnymi piosenkami śpiewanymi przez główną bohaterkę filmu, Utę. Tutaj oklaski należą się japońskiej piosenkarce Ado, będącej głosem Uty podczas scen śpiewanych, która swoimi wyrazistymi kawałkami pop-rockowymi oraz balladami sprawiła, że na sali kinowej mogłem poczuć się prawie jak na koncercie. Brakowało tylko by widzowie wyciągnęli świetliki łamane i zaczęli nimi wymachiwać w rytm muzyki, tak jak słuchacze obecni na koncercie Uty w filmie. Piosenkarka swoim głosem napędzała ten film, zrobiła to w pojedynkę, i bardzo mi to pasowało.
Głos Ado wynosi ten film na inny poziom. Nawet jeżeli nie znasz japońskiego, ta młoda piosenkarka sprawi, że poczujesz moc i emocje płynące z utworów. Za przykład niech posłuży pierwsze 16 sekund piosenki Tot Musica, którą również można usłyszeć podczas filmu.
One Piece Film: Red to kawał dobrego musicalu
Film rozpoczyna się koncertem na którym zjawia się Luffy, jego przyjaciele, a nawet przeciwnicy. I chociaż ja nie znałem wszystkich tych postaci, to czułem, że wprowadzenie ich w tak dużej ilości było oczkiem puszczonym przez autorów filmu wszystkim fanom serii One Piece. Momentami można było poczuć się przytłoczonym ilością bohaterów drugoplanowych, ale i tak pierwsze skrzypce w filmie grała Uta - zbudowanie fabuły wokół niej było strzałem w dziesiątkę, bo jako postać niekanoniczna sprawia, że na filmie dobrze mogą się bawić nie tylko fani One Piece, ale także osoby nie znające mangi i anime.
Uta, będąca najbardziej kochaną piosenkarką na świecie, to postać wymyślona przez Eiichirō Odę, twórcę źródłowej mangi, specjalnie na potrzeby filmu One Piece Film: Red. Jest ona nie tylko przyjaciółką Luffy’ego z dzieciństwa, ale także córką Shanksa, jednego z najbardziej rozpoznawalnych piratów serii, człowieka który zainspirował Luffy'ego do pirackiego życia.
Utę poznajemy jako bardzo pogodną dziewczynę o pięknym głosie, która jest w stanie zrobić wszystko dla swoich fanów. Mimo, że jest antagonistką tego filmu, to kieruje nią pewna wzniosła idea, pragnienie rozpoczęcia nowej ery pokoju, w której nie będzie miejsca dla niesprawiedliwości i przemocy. Świat, który wymarzyła sobie Uta to miejsce bez znienawidzonych piratów, którzy doprowadzili do cierpienia wielu zwykłych ludzi.
Jako, że główną mocą bohaterki jest śpiew, to co chwilę jesteśmy raczeni nową piosenką z jej repertuaru. Z uwagi na tak dużą ilość przerywników muzycznych, wykorzystywanych jako element koncertu oraz tło pojedynków, nie skłamię, gdy stwierdzę, że One Piece Film: Red to kawał dobrego musicalu. Mój eksperyment z pójściem na film bez znajomości materiału źródłowego uważam za udany. Dobrze się bawiłem i koniec końców wystawiłem mu notę 7/10, taką samą co towarzyszący mi brat, który ma za sobą ponad 1000 odcinków serialu i poprzednie kinówki.
KOMENTARZE