Czwarty tom Solo Leveling to moment, na który czekałem z niecierpliwością, zwłaszcza że wcześniejsze trzy tomy zrecenzowałem już na stronie i razem z Wami śledziłem rozwój Sunga Jinwoo – od najsłabszego łowcy po postać, która coraz śmielej wychodzi z cienia. Jeśli czytaliście moje wcześniejsze teksty o tomie pierwszym, drugim i trzecim, to wiecie, że mam spory sentyment do tej serii i uwielbiam obserwować, jak historia nabiera tempa z każdym kolejnym rozdziałem.
![]() |
Fot. Okładka 4. tomu Solo Leveling i magnetyczna zakładka od Waneko |
Tym razem, oprócz samej manhwy, Waneko dorzuciło coś ekstra – magnetyczną zakładkę z motywem Solo Leveling. Niby drobiazg, ale jako kolekcjoner i fan nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Szczególnie że takie dodatki zawsze fajnie wpływają na wrażenia z obcowania z danym tytułem i budują klimat przy półce pełnej tomików.
Zatem bez zbędnego przedłużania – zabieram Was dziś za czerwoną bramę! Sprawdźmy razem, co przynosi czwarty tom i dlaczego dla wielu fanów to właśnie tutaj akcja wchodzi na wyższy level.
Fabuła i wprowadzenie do drugiego sezonu anime Solo Leveling
Jeśli jesteś fanem anime Solo Leveling i od stycznia 2025 roku na bieżąco śledzisz drugi, to od razu poczujesz znajomy klimat. Właśnie czwarty tom manhwy przenosi nas do momentów, które rozpoczęły najnowszą odsłonę serialu. To tutaj zaczyna się nowy rozdział w historii Sunga Jinwoo. Już nie ma miejsca na testowanie możliwości – teraz nadszedł czas, by pokazać innym swoją prawdziwą siłę.
W tym tomie Jinwoo po raz pierwszy tworzy pełnoprawną armię cieni, używając komendy „Powstań!”. Udaje mu się nawet pozyskać Igrisa, legendarnego dowódcę rycerzy, który staje się jego lojalnym sługą.
![]() |
Fot. Sung Jinwoo pozyskuje Igrisa do swojej armii cieni |
Następnie akcja przechodzi do spokojniejszego wątku, w którym Jinwoo, świeżo po zakończeniu zadania zmiany klasy na Monarchę Cieni, wraca do codzienności. Choć, jak łatwo się domyślić, codzienność dla najpotężniejszego łowcy klasy E na świecie to pojęcie mocno względne. Zmęczony udaje się spotkanie z nauczycielką siostry, która martwi się o uczennicę planującą zostać łowczynią.
Ową uczennicą okazuje się Han Song-Yi – znana już Jinwoo, młoda łowczyni, która postanowiła rzucić szkołę i pójść w ślady innych łowców. Sung Jinwoo, zamiast odradzać jej ten krok, decyduje się na bardziej obrazowy sposób ukazania zagrożeń tej profesji – zabiera ją do lochu. Planowana, niezbyt trudna wyprawa szkoleniowa, zamienia się w koszmar, kiedy brama zmienia kolor na czerwony.
I tutaj akcja przenosi nas do jednego z mich ulubionych momentów w całej serii. Mroźna, odcięta od świata lokacja, gdzie czas płynie inaczej, a jedynym wyjściem jest śmierć... albo pokonanie bossa. Sceneria zimowego lasu i zamieszkujących go zimowych potworów tworzy niepowtarzalny klimat izolacji.
Walki z potężnymi bestiami, w tym z Alfą Lodowych Niedźwiedzi oraz Baruką, liderem Lodowych Elfów, robią ogromne wrażenie – Jinwoo dosłownie zgniata przeciwników siłą ciosu, a jego cienie płoną w mrozie niczym ciemna armia z piekła rodem.
![]() |
Fot. Bohaterowie za czerwoną bramą, w mroźnej krainie |
W tle tego wszystkiego zaczynają pojawiać się pierwsze poważniejsze sugestie dotyczące ojca Jinwoo. Choć nie mamy tu jeszcze bezpośredniego spotkania z nim, to wątki związane z jego tajemniczym zaginięciem sprzed lat zaczynają się zacieśniać. Dostajemy pierwsze sygnały, że Sung Il-Hwan – ojciec Jinwoo – wie coś więcej o bramach i nadchodzącym kataklizmie.
Równolegle Jinwoo nie zwalnia tempa i po powrocie zza czerwonej bramy podejmuje decyzję o kolejnym kroku w swoim rozwoju. Tym razem kieruje się prosto do Zamku Króla Demonów – unikalnego lochu o najwyższym poziomie trudności, stworzonego przez sam System. To właśnie tam dostaje zadanie, które przyprawiłoby o zawrót głowy nawet najtwardszych łowców – pokonać 10 000 magicznych bestii, ubić bossów kolejnych pięter i zdobyć Eliksir Życia, zdolny wyleczyć jego matkę.
Każda walka w tym miejscu przybliża go do upragnionego celu, ale też bezlitośnie sprawdza jego wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Sung Jinwoo nie jest już tylko łowcą – staje się prawdziwym Monarchą Cieni, dowódcą, który nie boi się stawić czoła piekielnym legionom w samotnej walce.
Ten etap historii stanowi znakomity pomost między wątkiem Czerwonej Bramy a większymi konfliktami, które czekają nas w kolejnych tomach. A wisienką na torcie jest oczywiście to, jak Jinwoo zaczyna akceptować swoją rolę, rolę osoby odpowiedzialnej nie tylko za swój los.
To, co dzieje się w końcówce to jeden z tych momentów, które zapadają w pamięć każdemu fanowi serii – Jinwoo udaje się na ponowną ocenę siły. Kiedy jego moc zostaje zmierzona… maszyna nie wytrzymuje i wyświetla „ERROR”. To znak, że Jinwoo przekroczył granice systemu. Tym samym oficjalnie wchodzi do rangi S, grona najsilniejszych łowców na świecie.
Tom kończy spotkanie z przewodniczącym Koreańskiego Stowarzyszenia Łowców, Go Gunhee, doświadczonym i wpływowym łowcą klasy S. Historia kończy się w momencie, w którym czytelnik chce tylko jednego – dowiedzieć się co będzie dalej.
Oprawa wizualna i gra kolorów
Jeśli chodzi o oprawę wizualną, od razu muszę zaznaczyć, że o charakterystycznej estetyce Solo Leveling pisałem już szerzej przy okazji recenzji drugiego tomu. To, co jednak zawsze mnie cieszy, to fakt, że z tomu na tom ta jakość nie tylko trzyma wysoki poziom, ale momentami wręcz wbija wyższy bieg.
Standardowa kolorystyka Solo Leveling to nadal chłodne odcienie – dużo niebieskiego i fioletów, które w zestawieniu z ciemnymi strojami bohaterów i surowymi sceneriami tworzą bardzo game’owy klimat.
Wprowadzając na scenę Hwang Dongsoo, autorzy świetnie zagrali kolorem. Sceny z udziałem tego niebezpiecznego łowcy rozgrywają się w tle bramy i emanują czerwienią. I muszę przyznać, że to graficzny majstersztyk. Ta czerwień nie pojawia się na panelach przypadkowo – jest zapowiedzią kłopotów. Współgra z jego niepokojącą osobowością, z jego aurą zagrożenia. Czytelnik czuje, że z każdym krokiem Hwang Dongsoo wprowadza chaos do fabuły, a czerwień jest tu doskonałym nośnikiem napięcia.
![]() |
Fot. Przed czerwoną bramą pojawia się Hwang Dongsoo, jeden z antagonistów SL. |
To właśnie takie zabiegi sprawiają, że Solo Leveling nie jest jedynie dynamiczną opowieścią o łowcy potworów – to również wizualna uczta, w której kolor staje się integralną częścią opowieści i nastroju.
Podsumowanie
Czwarty tom Solo Leveling będzie jednym z moich ulubionych. Dostajemy solidną dawkę akcji, rozwoju postaci i emocji, które skutecznie budują napięcie przed nadchodzącymi wydarzeniami. Jinwoo coraz pewniej kroczy po swojej ścieżce, zbierając armię cieni i stając naprzeciw nowym zagrożeniom, które dopiero zaczynają się formować w tle.
To także tom, który dzięki styczniowej premierze drugiego sezonu anime dodatkowo zyskuje na znaczeniu – fani ekranizacji z łatwością odnajdą tu kluczowe wątki znane z małego ekranu.
Krótko mówiąc – jeśli jesteście na bieżąco z historią Jinwoo lub dopiero zaczynacie swoją przygodę z Solo Leveling, to ten tom warto mieć w kolekcji. Nie tylko podnosi poprzeczkę pod względem akcji, ale też otwiera nowe drzwi do kolejnych, jeszcze większych starć.
KOMENTARZE